Images
ContributeFeedback
Contribute FeedbackTo była moja druga wizyta w Zazie po 4letniej przerwie i muszę przyznać, że nic się nie zmieniło... Nadal jest doskonale! Są jeszcze miejsca gdzie można zjeść dania na wysokim poziomie, z bardzo dobrej jakości składników w cenie, która nie powoduje pustki w portfelu. To jest z pewnością miejsce, które utrzymuje swój poziom mimo upływu czasu i dlatego zdecydowanie warto zarezerwować stolik wcześniej w innym wypadku można zapomnieć o wolnym stoliku. Wystrój raczej swobodny, bez zbędnego nadęcia. Muzyka trochę nie pasowała do klimatu francuskiego bistro, zbyt ostry beat trochę jednak psuł atmosferę jednak postanowiłam ten fakt zignorować. Kelner jest bardzo przyjazny i otwarty, opowiada nam o daniach z dużą dokładnością...i po chwili na nasz stół trafiają przystawki: suflet serowy i policzki z jelenia. Obie wyśmienite, ta druga wręcz wybitna. Na danie główne wybieramy zupę z owocami morza oraz mule. Tu również bezbłędnie. Na deser ciasto lodowe z limonką i kremem angielskim oraz klasyka creme brulee. Poezja! I choć ciężko było już to wszystko zmieścić to warto się postarać : Mam nadzieję, że moja kolejna wizyta nastąpi szybciej niż za kolejne 4 lata :
Genialne jedzenie !!! bagietka z karkiem wołowym wyśmienita, cena szokująco niska w porównaniu do jakości : dzięki Pani Marcie można poczuć się wyjątkowo. Genialna obsługa na najwyższym poziomie profesjonalizmu.
Przemiła obsługa i ciekawe, jedzenie w przystępnych cenach. Nie koniecznie jestem fanem zapiekanek ziemniaczanych ale mule, sałatki i desery mógłbym jeść codziennie. Zdecydowanie polecam na niezobowiązujące spotkania i lancze;
Zdecydowanie jeden z najsmaczniejszych adresów w Krakowie. Jeszcze się nigdy nie zawiodłem. Czołówka moich ulubionych miejsc. Wpadamy tam często na zestawy lunchowe. Zarówno zupy, pasztety, mięsa i desery warte spróbowania. Stosunek jakości do ceny, wielkości porcji i smaku bardzo dobry. Polecam
Do Zazie udałam się z chłopakiem na kolację rocznicową. Polecamy bardzo! Sala na dole nie jest może jakaś specjalnie przyjemna krzesła się bardzo niewygodne , ale wszystko rekompensuje obsługa i jedzenie. Obsługa: Kelnerka, która nas obsługiwała, była uśmiechnięta i bardzo miła – od razu robi się przyjemniej. Była pomocna, ale nie nachalna, jak się tego oczekuje od kelnerów w niektórych restauracjach, także bardzo na plus. Jedzenie: W ramach przystawki ja zdecydowałam się na kozi ser w cieście z mamoladą z cebuli, a chłopak – na zupę cebulową. Oba dania były przepyszne! Idealna ilość koziego sera, pyszna marmolada z cebuli i kilka plasterków gruszki stanowiły miły wstęp do dania głównego. Porcja też była w sam raz – nie za duża, nie za mała. Zupa została podana z grzankami zamoczonymi w niej, w bardzo ciekawym głębokim rondelku ? . Wyglądało super i smakowało równie dobrze. Na danie główne zdecydowaliśmy się na wołowinę. Ja wybrałam tę po burgundzku, chłopak – antrykot. Prawdziwe niebo w gębie! Moja wołowina była mięciutka, delikatna, wręcz rozpływała się w ustach. Idealnie komponowała się z zapiekanką ziemniaczaną i sosem. Brakowało mi tylko jakiejś ciekawszej surówki/sałatki czy warzyw, dodatkiem był zwykły mix sałat. Porcja była ogromna, więc połowę zabrałam do domu wbrew opinii, że to obciach . Chłopak podołał antrykotowi, choć także był wielki – podobnie jak ja, był bardzo zadowolony i szczególnie zachwycony sosem. Niestety nie zmieściliśmy deserów, ale na pewno wrócimy i czegoś spróbujemy: Ceny: Za kolację dla 2 osób złożoną z 2 przystawek, 2 dań głównych, 2 lampek wina i lemoniady zapłaciliśmy ok. 130 zł. Według mnie to super wynik. Z minusów: sala na dole troszkę mało urokliwa i komfortowa jak dla mnie. Porcje dań głównych mogłyby też być jak dla mnie trochę... mniejsze. Przynajmniej tych konkretnych, bo innych jeszcze nie próbowałam. Może to mało popularna opinia, ale ja potrafię zjeść sporo, a i tak nie dałam rady, nie mówiąc o deserze, na który też miałam ochotę: